niedziela, 10 kwietnia 2016

Sami nie znając ostateczności, dzisiaj i jutro, jak co roku, odwiedzamy tych co, ją poznali. Poznali dobrze. Są mądrzejsi o to doświadczenie, bardzo ważne doświadczenie. Wiedzą już w jaki sposób i po co. A czy my to wiemy? Ostatnio wiele razy rozmyślałam nad tym wszystkim. Dużo czytając, przychodzi wiele refleksji i jedna za drugą czyni ten znak zapytania jeszcze większym. Co prawda, niekiedy odnajduje się ułomne odpowiedzi na niektóre pytania, ale owe odpowiedzi prowadzą do momentu, gdzie znowu nie można znaleźć choćby cienia rozwiązania na wątpliwość wyższego stopnia. I tak to właśnie jest... jesteśmy w stanie próbować racjonalizować zdarzenia, które przydarzają się nam i bliskim. Możemy znaleźć wytłumaczenie (choćby hipotetyczne i zupełnie nie weryfikowalne) dla czegoś co miało miejsce, jednak nigdy (definiując powód) nie jesteśmy w stanie powiedzieć dlaczego ten powód ma sens pierwotny (który zdaje się jest paradoksalnie sensem ostatecznym) i jaki to sens. Rozumiem (dla własnego umysłowego bezpieczeństwa), że znalezienie powodu dla odseparowanych wydarzeń nie może przynieść nam bardziej ogólnej odpowiedzi, bowiem sami, w pojedynkę, nie znamy całego ciągu sytuacji, w które uwikłane są różne istnienia, świadomości i ich światy, a jedynie odkryliśmy jakąś cząstkę całych ciągów. Nie wiemy nic (lub prawie nic) o skutkach takich wydarzeń (ich rodzaju, zasięgu i wielkości), jak i jakie piętno odcisnęły one na tysiącach scenariuszy, w których po prostu nie występujemy. A nawet gdybyśmy w nich występowali, to i tak jako jeden z miliona bohaterów. Jedna i ta sama sytuacja wywiera inny wpływ na bezpośrednich i pośrednich jej uczestników, czy też odbiorców informacji na jej temat. Weźmy na przykład jakiekolwiek nieprzyjemne zdarzenie. Każdy uczestnik tego zdarzenia poszkodowany, sprawca, bezpośredni towarzysz poszkodowanego i sprawcy, ich rodziny i znajomi, bezpośredni świadkowie zdarzenia i ich bliscy, którzy usłyszeli jedynie opowieść, osoby udzielające pomocy wszyscy oni, choćby przez chwilę (jedni przez dłuższą, inni przez krótszą, zależy od rodzaju uczestnictwa, choć pewnie nie tylko) zatrzymali swoje myśli i oddali się refleksji... refleksji, która mogła przynieść różnorakie, nie do poznanie dla pojedynczego uczestnika skutki. Jakie? Trudno powiedzieć. Jak zmieniły ich życie? Trudno powiedzieć. Jak wpłynęło to na kolejność następnych zdarzeń? Trudno powiedzieć. Jak zmieniona kolejność zdarzeń w jednym, czyimś świecie zmieniła następne zdarzenia w innych? Trudno powiedzieć. Ot i cała odpowiedź w kwestii braku możliwości znalezienia odpowiedzi. Ale oni już ją znają. Pokój im duszom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz